Dobre życie z dobrymi bakteriami - wywiad z dr n. med. Igorem Łoniewskim

Nie możemy zrezygnować ze stosowania antybiotyków, środków do dezynfekcji i zmusić producentów żywności, by zrezygnowali z używania konserwantów, a wiemy, że to źle wpływa na mikrobiom. Możemy jednak próbować go „naprawić”, stosując probiotyki. O tym, w czym mogą nam pomóc, mówi dr n. med. Igor Łoniewski, współpracownik Katedry i Zakładu Żywienia Człowieka i Metabolomiki Pomorskiej Akademii Medycznej.

Rozmawia: Katarzyna Koper

Katarzyna Koper: Skąd się wzięły probiotyki?

dr Igor Łoniewski: Historia probiotyków sięga czasów starożytnych. W starożytnym Rzymie i Grecji spożywano napoje na bazie fermentowanego mleka z dodatkiem owoców czy miodu, ponieważ zauważono, że łagodzą dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego takie jak biegunki czy niestrawność. W historii probiotyków jest też polski wątek. Profesor Brudziński, pediatra i neurolog zaproponował leczenie infekcji przewodu pokarmowego u niemowląt bakteriami kwasu mlekowego występującymi w serwatce. Jego koncepcja opierała się na próbie zastąpienia „dobrymi” bakteriami „złych”, odpowiedzialnych za zakażenie. Bakterie probiotyczne zainteresowały także rosyjskiego mikrobiologa Iliję Miecznikowa, laureata nagrody Nobla za badania nad fagocytami. Zauważył on, że populacje, w których pije się jogurt bałkański, bogaty w bakterie kwasu mlekowego Lactobacillus bulgaricus, charakteryzują się długowiecznością. Pod wpływem jego prac picie fermentowanego mleka stało się bardzo popularne w Europie. Już wtedy, a był to przełom XIX i XX wieku uważano, że dzięki tym bakteriom organizm może pokonać bakterie patogenne, czyli szkodliwe dla zdrowia. Dalszym badaniom nad probiotykami położyło kres nadejście ery antybiotyków. Wprawdzie dzięki ich zastosowaniu można było skutecznie leczyć śmiertelne dotychczas choroby, takie jak np. bakteryjne zapalenie płuc, ale równocześnie w społeczeństwie zapanowało przekonanie, że wszystkie bakterie są szkodliwe i należy je niszczyć wszelkimi możliwymi sposobami. Ze zdrowotnymi skutkami tego nieprawdziwego paradygmatu borykamy się do dziś.

Co pan ma konkretnie na myśli?

Nadużywanie antybiotyków oraz innych środków przeciwbakteryjnych wykorzystywanych m.in. w hodowli zwierząt, procesach produkcji żywności czy jako środki czystości, spowodowało zmniejszenie ilości bakterii w otoczeniu człowieka. Zarówno tych chorobotwórczych, jak i tych całkowicie obojętnych, a nawet korzystnych dla zdrowia. Obcowanie z tymi niegroźnymi mikroorganizmami umożliwiało wykształcenie w organizmie tzw. tolerancji, czyli nauczenie układu odpornościowego reagowania tylko na realne zagrożenia. Nadmierna higienizacja zdziesiątkowała nieszkodliwe bakterie żyjące w otoczeniu człowieka, czego skutkiem jest m.in. powszechne występowanie alergii. Tymczasem pewne szczepy bakterii bytujące w przewodzie pokarmowym są wręcz niezbędne dla zdrowia, bo uczestniczą w trawieniu, produkują witaminy i krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe oraz neuroprzekaźniki, takie jak np. serotonina, potocznie nazywana hormonem szczęścia. Ponadto, stanowią naturalną konkurencję dla szczepów chorobotwórczych, które dostają się do przewodu pokarmowego, np. z jedzeniem.

Rozumiem, że probiotyki mają szansę wypełnić tę cywilizacyjną lukę?

Dokładnie tak. Już dziś wiele krajów zabrania profilaktycznego stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt, aby zapewnić ochronę przed infekcjami i zamiast tego zaleca stosowanie probiotyków. Dzięki takim działaniom mamy szansę wzmocnić naturalne mechanizmy odpornościowe, ograniczyć stosowanie antybiotyków i, co za tym idzie, zredukować bardzo groźne zjawisko antybiotykooporności.

Czy wszystkie bakterie, które nie są chorobotwórcze są probiotykami?

Nie wszystkie. Probiotyki to takie żywe mikroorganizmy, które podawane w odpowiedniej ilości, czyli około miliarda CFU (od ang. Colony forming unit – jednostki tworzące kolonię) na dobę, wpływają korzystnie na zdrowie gospodarza. Przy okazji chciałbym rozwiać mit o tym, że wszystkie bakterie fermentujące są probiotykami. Z tego powodu kiszonki czy fermentowane produkty mleczne nie mają działania probiotycznego.

W kapsułce są naprawdę żywe bakterie?

Jak najbardziej, tyle że w postaci liofilizowanej, czyli pozbawionej wody. Dzięki specjalnym dodatkom, m.in. krioprotektantom i mieszankom mineralnym, są w stanie przeżyć okres przechowywania i transport przez początkowe odcinki przewodu pokarmowego. Gdy dotrą wreszcie do jelita, „budzą się”, przywierają do nabłonka jelit i przyciągają podobne sobie bakterie tworząc wraz z nimi kolonie. Takie kolonie są zdecydowanie mocniejszym przeciwnikiem dla patogenów. Konkurują z nimi o miejsce i pożywienie.

Skąd producenci probiotyków biorą szczepy „dobrych” bakterii, które następnie namnażają w laboratoriach, liofilizują i pakują do kapsułek?

Najczęściej są to bakterie wyizolowane z ludzkiego przewodu pokarmowego, które mają potwierdzone w badaniach klinicznych korzystne dla zdrowia właściwości. Na rynku jest niewiele takich szczepów. Są przebadane genetycznie, mają udokumentowane bezpieczeństwo, skuteczność oraz określony termin ważności, podczas trwania którego producent gwarantuje, że są żywe i zdolne do osiedlenia w jelicie.

Czy wszystkie bakterie probiotyczne działają w ten sam sposób?

Mają pewne cechy wspólne i pewne charakterystyczne dla danego gatunku, i przede wszystkim szczepu. Mówi się, że właściwości probiotyczne są szczepozależne, czyli zależą od konkretnego szczepu bakterii. Wszystkie poprawiają pasaż jelitowy, zapobiegają kolonizacji bakterii patogennych czyli regulują równowagę mikrobioty jelitowej, wytwarzają krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe wspomagające regeneracją kolonocytów, czyli komórek nabłonka jelitowego. Inne cechy, takie jak np. synteza witamin czy enzymów, metabolizm soli żółciowych, poprawa integralności bariery jelitowej, konkurowanie z konkretnymi bakteriami chorobotwórczymi, neutralizacja kancerogenów są zależne od gatunku. Jeszcze inne cechy, takie jak wpływ na ośrodkowy układ nerwowy czy immunomodulacja są zależne od szczepu. Dlatego, aby uzyskać konkretny efekt terapeutyczny, nie wystarczy wziąć pierwszy lepszy probiotyk, trzeba sięgnąć po konkretny szczep.

Skąd my konsumenci mamy wiedzieć, który szczep będzie dla nas najlepszy?

To rola lekarza, farmaceuty lub dietetyka, który potrafi doradzić wybór konkretnego szczepu, kierując się wynikami badań klinicznych.

Jaki status mają obecnie probiotyki? Czy można uznać je za leki?

Większość obecnych na rynku preparatów probiotycznych to suplementy diety. Na dzień dzisiejszy nie można uznać ich za alternatywę dla leków np. na depresję czy zespół jelita nadwrażliwego, ale za środki wspomagające leczenie.

Większości pacjentów probiotyki kojarzą się wyłącznie z dodatkiem do antybiotyku, których chroni przed sensacjami żołądkowymi wywołanymi przez antybiotyk. Czego jeszcze możemy oczekiwać od probiotyków?

Przede wszystkim korzystnego wpływu na metabolizm, dzięki czemu znajdują one zastosowanie np. w leczeniu insulinooporności czy cukrzycy typu 2. Wiemy też, że poprzez wzmacnianie integralności bariery jelitowej mają dobroczynny wpływ na odporność. Natomiast tzw. psychobiotyki, do których zaliczamy Lactobacillus helveticus Rosell – 52; Bifidobacterium longum Rosell – 175, korzystnie oddziałują na ośrodkowy układ nerwowy poprawiając nastrój, obniżają poziom lęku oraz redukują stężenie kortyzolu we krwi. Dla mnie probiotyki są także elementem zdrowego stylu życia. Ponieważ nie jesteśmy w stanie zrezygnować ze stosowania antybiotyków czy środków do dezynfekcji, ani zmusić producentów żywności, by zrezygnowali z używania konserwantów, a mamy świadomość, że to niekorzystnie wpływa na mikrobiom, możemy próbować go „naprawić” dzięki stosowaniu probiotyków.

Jakie są najbardziej obiecujące kierunki badań nad probiotykami? Czego możemy się po nich spodziewać w najbliższych latach?

Wydaje się, że najbardziej obiecujące są obecnie badania nad szczepami beztlenowymi takimi jak Akkermansia municiphila i Faecalibacterium prausnitzii, które mają bardzo duży potencjał leczniczy, między innymi w zakresie chorób metabolicznych, takich jak np. otyłość, cukrzyca, czy redukcji towarzyszącego tym schorzeniom subklinicznego stanu zapalnego.

Inny obiecujący kierunek badań to modyfikacja genetyczna bakterii probiotycznych po to, aby przejmowały one określone funkcje w organizmie. Mało kto ma taką świadomość, ale to właśnie zmodyfikowane genetycznie bakterie produkują insulinę na skalę przemysłową. Być może w przyszłości uda się skłonić bakterie probiotyczne do tego, by np. produkowały insulinę lub inne brakujące substancje bezpośrednio w organizmie.

W badaniach nad probiotykami skupiamy się również na analizie związku pomiędzy zaburzeniami mikrobioty a konkretnymi chorobami. Poszukujemy także nowych korzystnych właściwości prozdrowotnych u bakterii probiotycznych, które już znamy, na przykład nad poprawą wchłaniania żelaza przez bakterię Lactobacillus plantarum 299v znaną z korzystnego działania u chorych na zespół jelita nadwrażliwego.

Dr n. med. Igor Łoniewski jest lekarzem, współpracownikiem Katedry i Zakładu Żywienia Człowieka i Metabolomiki Pomorskiej Akademii Medycznej. Autor prac naukowych, podręczników, artykułów edukacyjnych i popularnonaukowych z zakresu badania mikrobioty, probiotyków oraz leków pochodzenia naturalnego. Prezes polskiej firmy SANPROBI, specjalizującej się w produkcji probiotyków i badaniach mikrobioty przewodu pokarmowego.

Źródło: magazyn “Newsweek Zdrowie”, opublikowano za zgodą redakcji